Codzienny cykl energetyczny

Przed Tobą tekst Jacka Santorskiego z książki pt. "Dobre życie":

Codzienny cykl energetyczny1

Podstawowe naturalne umiejętności życiowe to:

  • Świadomość swojego ciała
  • Obejmująca własny umysł i otoczenie uważność (mindfulness)
  • Wybór właściwego działania (oparty na celach i wartościach)
  • Mobilizacja (zarządzanie energią)
  • Koncentracja w przytomnym działaniu
  • Dokańczanie i emocjonalne domknięcie
  • Relaks i regeneracja

Te siedem elementów decyduje o dobrym przebiegu “cyklu energetycznego”, naturalnego ciągu czynności w każdym sensownym działaniu, w każdym akcie życia osobistego i pracy. Mogą to być fazy spotkania biznesowego, rozmowy z przyjacielem, rozwiązania problemu w pracy, a także uprawianie sportu, pracy twórczej oraz takich podstawowych aktów życia jak posiłek, akt miłosny czy modlitwa. Wiedza, którą dzielę się na tych stronach, ma wymiar uniwersalny, może być tylko różnie nazywana, ujmowana w różnych modelach, których naturalnym wyrazem może być pulsująca sinusoida lub koło.

Każda z wymienionych tu naturalnych umiejętności może być rozwijana dzięki specjalnie dobranym ćwiczeniom, praktykom i rytuałom codziennego życia. 

A więc przejdźmy krok po kroku przez model “cyklu energetycznego”, który odnosi się do większości naszych działań. 

1. Świadomość ciała

W jakim miejscu cię zastałem? Może stoisz teraz koło półki w księgarni i kartkujesz moją książkę? A może siedzisz wygodnie w swoim fotelu lub mniej wygodnie w jakimś środku lokomocji? Niezależnie czy stoisz, czy siedzisz, czy leżysz, skieruj uwagę do wewnątrz. Spróbuj poczuć swoje ciało. Zacznij od tego, co kontaktuje cię z podłożem. Stopy? Na czym się opierają? Twoje siedzenie i plecy? Może leżysz na brzuchu? Łokcie, ramiona… Poczuj miejsce styku, kontaktu z podłożem. Jak je czujesz? Komfort? Napięcie czy niewygoda? Po prostu “czujesz, że są” te części ciała? Najlepiej byłoby zamknąć na chwilę oczy, ale wystarczy, że skierujesz wzrok w dół. Gałki oczne zwrócone do góry sprzyjają fantazjowaniu. A ja cię proszę o realne poczucie swojego ciała, a nie wyobrażenie go sobie. Takie ćwiczenie warto wykonać rano, po przebudzeniu, aby potem wstać (nie zerwać się) z łóżka. Takie ćwiczenie warto zrobić tuż przed ważną rozmową, występem publicznym, przed startem w sportowych zawodach. Możemy pójść trochę głębiej? Zaczynając od stóp, spróbuj przejrzeć od wewnątrz ciało. Zorientuj się, gdzie doświadczasz napięcia, gdzie odczuwasz miłe doznania, a co po prostu trudno poczuć… Gdy dojedziesz do miednicy, brzucha, klatki piersiowej, uprzytomnij sobie, “że” i “jak” oddychasz. Bodyscan (taka jest angielska nazwa tego ćwiczenia) nie jest techniką pogłębienia czy wydłużenia oddechu. Tylko poczuj, czy oddychasz “do brzucha”, czy raczej płytko, piersiowo? Czy trzymasz powietrze na wdechu, czy pozwalasz sobie rozluźnić się z łagodnych wydechem? Potem pójdź dalej. Jak czujesz barki, ramiona, kark? Przełknij ślinę – czy odczuwasz napięcie w krtani? A jak czujesz swoją twarz?

Regularnie wykonywanie takie “przeglądu” (np. rano, zaraz po przebudzeniu albo po ciepłej kąpieli i ćwiczeniach rozciągających) przygotuje cię do zmierzenia się z trudami dnia, ale i do poddania się przyjemności, włączając w to doznania seksualne. Tak się składa, że dobry kontakt stóp z podłożem (czego nie ułatwiają wysokie obcasy) wzmacnia pewność siebie podczas wystąpienia publicznego czy trudnej dyskusji, jak i potęguje przepływ doznań towarzyszących orgazmowi (nasze prababki właśnie po to dbały, aby stabilne poręcze małżeńskiego łoża dawały dobre oparcie dla naszych stóp). Czy wiesz, o czym mówię?

Dzięki dobrej świadomości ciała pełniej i głębiej doświadczysz i miłych uczuć, i tego, co boli. Dzięki temu możesz lepiej zarządzać swoim nastrojem, energią, emocjami. Łatwiej odczujesz zmęczenie – zwolnisz, przepływ energii – i przyspieszysz… Wrócimy do tego, omawiając fazę wyboru właściwego działania.

2. Uważność

Zanim przystąpisz do działania, musisz rozpoznać potrzeby, ustalić kierunek, zdiagnozować zasoby, oszacować środki. Jeśli obejmiesz teraz uwagą zarówno swój umysł – jakie skojarzenia, obrazy nasuwają ci się w związku z lekturą, jednocześnie rozejrzysz się po otoczeniu (co widzisz, słyszysz, jakie sygnały docierają do twoich zmysłów), zachowując wcześniej wskazaną świadomość ciała, to taki akt świadomości jest właśnie przejawem uważności.  A więc widzisz, czujesz, rejestrujesz co się dzieje w twoim umyśle – w jednej chwili! Trening uważności tu i teraz jest istotą medytacji zen. Siedzisz na krześle lub na poduszce ze skrzyżowanymi nogami. Plecy prosto, oczy otwarte (ale nie rozglądasz się). Koncentrujesz się na oddechu. Liczysz seriami kolejnego wydechy: raz, dwa, trzy… do dziesięciu. Jednocześnie rejestrujesz wszystkie doznania. Jeśli pojawiają się w umyśle jakieś obrazy, myśli, słyszysz “wewnętrzne głosy” lub odczuwasz impuls, żeby coś natychmiast zrobić – obejmujesz to uwagą i pozwalasz, żeby odeszło… Jeśli się “zamyślisz”, od momentu “przebudzenia: powracasz do liczenia oddechów i spokojnej obecności. Po dwudziestu, czterdziestu minutach stajesz bez pośpiechu i kontynuujesz tę praktykę, powoli spacerując. Świadomość każdego kroku, każdego oddechu. Opis takiego doświadczenia może nasuwać ci myśli, że to coś pasywnego, bez energii, pozbawionego mocy. Trudno o większe niezrozumienie. Zwłaszcza dla ludzi aktywnych, dynamicznych, takie “zatrzymanie” jest niezwykle mocnym doświadczeniem Wiesz, co się dzieje, jeśli rozpędzisz auto do stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, a potem naciśniesz hamulec ?Nie namawiam jednak wszystkich, aby wzięli udział w kilkudniowym warsztacie zen lub wyjechali do ośrodka. Medytacji. Praktykę medytacji można wpleść w codzienne życie.

“Traktuj zwykłe, codziennie sytuacji domowe jako okazję do praktyki uważności” – pisze dr Jon Kabat–Zinn. –Gdy idziesz po schodach, odbierasz telefon, wchodzisz do drugiego pokoju, masz impuls, żeby coś powiedzieć, korzystasz z łazienki, sięgasz do lodówki, włączasz telewizor, zwolnij stań się bardziej świadomy. Zarejestruj pierwsze impulsy, które po usłyszeniu dzwonka pchają cię do telefonu czy do drzwi. Dlaczego reagujesz tak szybko jak wyrwany z życia? Czy przejście z jednej czynności do drugiej może mieć w sobie więcej wdzięku? Czy jesteś w pełni obecny tam, gdzie jesteś?

Czy biorąc prysznic, czujesz strumyki wody na skórze, czy jesteś nieuważny, zagubiony w myślach, totalnie nieobecny? Czy smakujesz posiłek, które jesz? Czy uświadamiasz sobie, jak szybko jesz, jakich smaków doznajesz? Czy widzisz i słyszysz osobę, która właśnie do ciebie mówi?”

Uważność jest niezwykle potrzebna podczas rozmów biznesowych. W harwardzkiej szkole negocjacji zachęca się adeptów treningu do “wyjścia na balkon”. Wyobraź sobie, że tańczysz w sali balowej, ale jednocześnie siedzisz na balkonie i obserwujesz ruchy swoje i innych tancerzy. 

3. Właściwe działanie

Jeśli jesteś świadomy swojego ciała, uważny i obecny, masz większą szansę zachować się w najbardziej odpowiedni sposób. Wybrać właściwe działanie. Nauczyciele zen są przeświadczeni, że jeśli będziesz praktykować uważność i dążyć do wyeliminowania trzech źródeł cierpienia, którymi są według buddyjskiej tradycji chciwość, gniew i niewiedza (greed, anger and ignorance), twoje odruchy będą szlachetne, będziesz żyć we właściwy sposób. W psychologii biznesu przywiązujemy wielką wagę do świadomości swojej “misji”, priorytetowych celów i “zasady strategicznej” określającej sposób realizacji celów (np. be direct).  Podobne reguły można odnieść do życia codziennego, relacji w rodzinie, życia społecznego.

Dzięki świadomości ciała rozpoznajesz swoje potrzeby. Dzięki uważności – potrzeby i motywy innych ludzi. Jeśli pamiętasz swoje cele, racjonalny umysł dokona oceny sytuacji i podejmie decyzję o sposobie działania. To działanie może wypływać z twojej inicjatywy albo być odpowiedzią na działania innych ludzi. Od dr. Kabat–Zinna zaczerpnąłem zasadę zamiany impulsywnej reakcji na właściwą, zgodną z prostymi celami i wyznaczonymi wartościami odpowiedź. W obliczu stresu impulsywna reakcji pochodzić może z poziomu “programów gada” – a więc walcz, atakuj, uwiedź i zdobądź partnera; nie dopuszczaj do utraty kontroli i próbuj wszystko zdobyć natychmiast. 

Dzięki świadomości ciała możemy rozpoznać, że reagujemy stresowo (zasycha w ustach, krew uderza do głowy lub odpływa) lub też że nakręca nas ego (płytki, szybki oddech; napięcie w klatce piersiowej, gonitwa myśli…) albo ogarnęła nas “pustka”, pochodna stanu szoku.

Dzięki uważności obejmujemy cały ten proces świadomością i oceniamy, co naprawdę robią inni ludzi, co naprawdę nam zagraża lub nie, a co z naszego napięcia jest wynikiem znaczenia, jakie nadajemy zdaniom, słowom w swoim umyśle. Koncentrujemy się na brzusznym oddychaniu (znów świadomość ciała), głęboki wdech, wydech i… “przekładamy zwrotnicę”. Wybieramy właściwą odpowiedź, korzystając z naszych umiejętności komunikacji, negocjacji, samoobrony…

4. Mobilizacja energii

Zanim zdefiniujemy “właściwe działanie” lub gdy nagle zostajemy zaskoczeni i sytuacja wymaga “właściwej odpowiedzi”, potrzebujemy nie tylko świadomości, wiedzy, umiejętności, celu, planu, wartości…

Sukces wymaga energii – jak głosi tytuł artykułu wydrukowanego niedawno w “Harvard Business Review”, w poczytnym czasopiśmie dla przedsiębiorców i menedżerów. 2

Do działania potrzebna jest nam motywacja, świadomość, w imię czego decydujemy się na wysiłek, ale najlepsze chęci nie wystarczą, jeśli nie mamy energii, a to zależy od tego, czy jesteśmy wyspani, jak się odżywiamy, czy jesteśmy rozgrzani… Wiedza to sportowcy, gdy stają do zawodów (a przynajmniej ich trenerzy). Rzadziej myślimy o takich zjawiskach w życiu codziennym. Zwłaszcza gdy jesteśmy bardzo młodzi i mamy poczucie, że zapasy życiowej energii są niewyczerpane. Aby zdobyć szczyt, odbyć wielorundową walkę lub… pójść samemu do sklepu w 10 dni po powrocie ze szpitala po odbytej operacji, musimy zwracać uwagę na oddychanie Tlen jest podstawą energetyzującej wysiłek intelektu i mięśni mieszanki paliwowej. Potrzebują go wszystkie nasze komórki, a szczególnie nasz układ nerwowy, mózg. “Gaźnikiem”, który miesza w naszych organizmach powietrze z paliwem (czyli tym, co jemy) są płuca i układ oddechowy. Gdy pracowałem nad swoim doktoratem w latach osiemdziesiątych, zebrałem wiele wyników badań, mało rozpowszechnionych ciągle w świecie medycznym, które potwierdzały to, czego uczą od tysięcy lat mistrzowie jogi, medytacji i wschodnich sztuk walki. To, jak oddychamy, odgrywa niezwykle ważną rolę w zmobilizowaniu odpowiedniej ilości energii do działania i w podtrzymywaniu koncentracji i mobilizacji na odpowiednim poziomie w założonym odcinku energetycznego cyklu oraz decyzje o tym, czy i jak się rozluźniamy. 

Co wynika z badań, obserwacji nauczycieli jogi i cielesnych metod psychoterapii (body work)? Że oddychamy zbyt płytko, zbyt szybko, zbyt mało świadomie. 

W szoku, pod wpływem stresu, unieruchamiamy i zatrzymujemy oddech. Gniew lub strach pobudzają piersiowe oddychanie, ale jest ono szybkie i płytkie, służy pobudzeniu do atawistycznej reakcji fizycznej, walki lub ucieczki. Nawyki tego rodzaju zauważyć można w codziennym życiu wielu ludzi, chociaż nie stoją oni bynajmniej w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Musiały zostać jako ślad po wstrząsach wczesnego dzieciństwa, kiedy przestrzeni, zastraszeni i bezwolni, słyszeli nad głową: “co ty robisz!” albo “wyjdź”, “chodź tu natychmiast”. Tytuł znanej książki mówi “Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne tam, gdzie chcą”3. Trawersują to na oddech i ciało, moglibyśmy dodać: grzeczne dziewczynki przestają oddychać, zwłaszcza przeponą, której pulsacja łączy się z wigorem życiowym, głośnym śmiechem, z serdecznością. Zaciskając przeponę, powstrzymaliśmy też odruchy agresji i wyrażania protestu. Jeśli ileś razy słowo NIE uwięzło ci w zaciśniętym gardle, luźny, pełny wdech i naturalny wydech zostały ograniczone już od samego początku swojej drogi. Jestem za kulturą osobistą, ale nie za cenę napięcia i stłumienia. 

Do niedawna “grzeczne dziewczynki” wychowywany tak, jakby tylko mężczyźni mieli prawo do agresji i seksualności. Potem trzeba się uczyć na nowo oddechu brzusznego w szkole rodzenia. 

Ograniczenie oddychania stają się naszą drugą naturą. 

To poważnie zawęża możliwości energetyczne pracy, mobilizacji i ekspresji. Nasz “gaźnik” dostaje za dużo paliwa, za mało tlenu. Zamiast poprawić dostęp powietrza, wzbogacamy mieszankę Red Bullem i innymi dopalaczami. Na szczęście są to procesy odwracalne. Już samo objęcie uwagą ograniczeń w oddychaniu rozluźnia gorset mięśniowych napięć. Ćwiczenia rozciągające, joga i ćwiczenia oddechowe pomagają przywrócić równowagę. Możemy wtedy mniej jeść – nasze auto mniej pali, a moc silnika wzrasta!

Aby zmobilizować się do działania, należy oddychać całą mocą aparatu oddechowego, do klatki piersiowej i do brzucha. Zrób kilka takich oddechów, zanim przystąpisz do zaplanowania czynności (uwaga, zbyt mocna dawka, za dużo oddechów na początek może wywołać zawrót głowy; musimy się stopniowo przyzwyczajać do podwyższonej tlenowej stymulacji energetycznej). Z kolei niektóre osoby cierpią na syndrom permanentnej mobilizacji. Ich klatki piersiowe są jakby nadęte, “na wdechu”. Dla nich uzyskanie optimum mobilizacji (i co za tym idzie – więcej wyczucia) może oznaczać potrzebę zajęcia się łagodnym wydechem, odpuszczeniem. 

Ćwiczenie: nabierz powietrza, napnij mięśnie klatki piersiowej, unieś ramiona, potrzymaj tak przez chwilę i… puuuuuuuśśśśśćććć…! A teraz bardzo łagodnie, przez nos: wdech i długi wydech…

5. Ugruntowanie, ukierunkowane działanie

Są osoby, które mobilizują się do działania, ale oddają moment startu (różne obawy mogą odgrywać tu rolę…). To nie jest dobry stan, zmobilizowana energia może bowiem “implodować”. Niestety dużo wtedy mówimy, co byśmy zrobili lub co inni powinni zrobić, zamiast skierować energię do “ośrodków decyzyjnych” – przystąpić do działania. Załóżmy jednak, że pokonaliśmy tę barierę. Co nam może utrudnić koncentrację, gdy już ruszyliśmy?

Zakładam, że interesuje nas koncentracji zbliżona do tej, która towarzyszy wykonawcom operacji chirurgicznej czy zespołowy lekarzy i pielęgniarek prowadzących oddział intensywnej opieki medycznej w szpitalu albo pilotom samolotu, którzy wiedzą, żę odpowiadają za życie swoje i klkuset pasażerów. Może się to wydawać przesadne, ale dlaczego nie mielibyśmy tak właśnie traktować swojego życia, swoich osobistych i rodzinnych radości, pracy czy interesów? Po prostu z szacunkiem i uwagą…

Optimum mobilizacji, maksimum koncentracji i kontaktu z rzeczywistością najłatwiej osiągnąć, gdy kieruje nami prawdziwe zainteresowanie i wkładamy serce w to, co robimy. Nastolatek, który nie jest w stanie usiedzieć spokojnie przez dziesięć minut na lekcji fizyki, rozbierze i złoży gaźnik swojej motorynki nie gubiąc ani jednej śrubki czy podkładki. Podniecony mężczyzna nie straci z oczu ciała swojej kochanki… (z kobietami może być różnie, ich pole widzenia bowiem jest zwykle szersze niż mężczyzny; blisko 150 stopni; podczas gdy u mężczyzn 20–30 stopni). Ale emocje mogą też solidnie dekoncentrować , jeśli nie płyną z serca, lecz z naszego ego. Nadmierna ambicja nie służy koncentracji (istnieje optimum motywacji, powyżej którego efektywność działania spada), gniew zaś lub niepokój mogą wręcz zakłócić właściwe działanie!

W tej książce omawiamy w kilku miejscach zasadę zamieniania “reakcji” na “odpowiedź” i zastosowanie “wewnętrznej zwrotnicy” podczas ważnych i trudnych rozmów, w sytuacjach, gdy ktoś wytrąca nas z równowagi, a nam zależy na dobrej relacji. Jeszcze trudniej jest zachować koncentrację, gdy dochodzą do głosu emocje ego, a nie ma żadnej możliwości ukierunkowania i rozładowania energii w sporze, negocjacjach czy rozmowie. Kluczową rolę odgrywa tu sztuka zawierania i obejmowania świadomością własnych stanów emocjonalnych. Już nie tłumimy ani nie rozładowujemy, tylko przepuszczamy przez siebie, utrzymując koncentrację na tym, co robimy, choćby to było tylko zmywanie naczyń. A więc im mniej ego, im więcej serca, tym łatwiejsza koncentracja i obecność. Niedawno w “Journal at American Psychologist” przedstawiono badania tomografii komputerowej mózgu zakonnic oddających się modlitwie i medytacji. Na zdjęciach widać, że zwiększa się wtedy aktywność obszarów mózgu odpowiedzialnych za koncentrację, a zmniejsza rejonów odpowiedzialnych za odczuwanie własnego “ja”.

Wnioski wyciągnijcie sami. 

Adepci sztuki walki i zawodowi negocjatorzy wiedza, że przeciwnik czeka tylko na momenty, kiedy poddamy się emocjom. A więc nic tak nie wspiera ani nie zakłóca koncentracji jak nasze uczucia. Warto nimi zarządzać…

Innym czynnikiem ułatwiającym koncentrację jest podział zdania na odcinki. W zen kładzie się wielki nacisk na ten jeden krok, który mamy do zrobienia. Jeśli przy okazji wyobrazisz sobie, że unosisz kolano i stawiasz stopę na kolejnym kamieniu – schodku górskiej wspinaczki, w naturalny sposób sięgniesz oddechem do brzucha… Oczywiście o kilka kroków warto się rozejrzeć – czy nie zmieniła się pogoda. Czy idę najlepszą możliwą ścieżką. Podobnie mój asystent opracowujący ważny raport musi co jakiś czas się oderwać, żeby sprawdzić pocztę w internecie i załatwiać napływająca sprawy, a marka pomagająca dzieciom w lekcjach dogląda w kuchni postawionej na fazie zupę. Z tym, że gdy jest z dziećmi – zajmuje się tylko lekcjami, a gdy w kuchni – wyłącznie sprawdza smak zupy. Zawsze masz do zrobienia tylko jeden krok. Na tym polega koncentracja.

6. Domykanie cyklu energetycznego

Powszechnie wiadomo, że zagrożenie stłuczką samochodową czy nawet poważnym wypadkiem rośnie gdy wejdziemy do rodzinnego miasta po przejechaniu dłuższej trasy, a nawet gdy już manewrujemy pod domem na osiedlu. Specjaliści od negocjacji przywiązują wielką wagę do “końcówek”, w tej bowiem fazie przeciwnik jest zdekoncentrowany lub ju pewnym swego zwycięstwa i może zgodzić się na dodatkowy warunek, który zmieni rezultat na naszą korzyść. Może też sam planować taki manewr. W wyścigach sportowych liczy się finisz, a w sportach akrobatycznych czasem ostatni banalny zwrot może wywołać zabierające punkty potknięcie, chociaż mamy za sobą najtrudniejsze elementy (a może właśnie dlatego). Sposób, w jaki kończymy rozmowę, wstajemy od stołu, wychodzimy z przyjęcia, decydować może o wrażeniu, jakie pozostawimy w świadomości innych gości. Najstraszniejsze katastrofy lotnicze zdarzają się właśnie podczas ostatniej fazy lotu – lądowania. 

Zarówno pragmatyka, jak i elegancja czy po prostu wyczucie harmonii i rytmu życia wymagają, abyśmy byli szczególnie uważni, gdy coś kończymy. 

Z punktu widzenia buddyjskiej praktyki uważności dokończenie, domykanie spraw ma wymiar uniwersalny. “Możesz wzmocnić uważność w wielu sytuacjach, które wymagają zamknięcia lub zakończenia jakiejś sprawy i zajęcia się czymś – może to być coś tak krótkiego jak świadome zamykanie drzwi lub coś tak złożonego i bolesnego jak koniec jakiejś epoki w twoim życiu.”

Osobiście dbam o to, aby nie mówić mechanicznie “do widzenia” ani partnerom biznesowym, ani przede wszystkim najbliższym. Gdy rano wychodzę do pracy, staram się jakoś dotknąć – nawiązać kontakt wzrokowy z żoną i dziećmi, a jeśli któreś z nich śpi, zostawić czasem miłą karteczkę na stole w kuchni… Z kolei gdy kończę dzień pracy, “piszę karteczkę” dla siebie – robię listę spraw do załatwienia na jutro, przeglądam materiały i wkładam je z powrotem na ich właściwe miejsce. Wiem już dziś wieczorem, co jutro rano będzie priorytetem. Pożegnanie jest powitaniem, służy następnym spotkaniu.

Zbliżając się do ostatniego punktu cyklu, przyjrzyj się wykresowi ilustrującemu etapy cyklu. W którym miejscu najczęściej zdarza ci się „utknąć”?

  1. Relaks i wycofanie 

Gdy wracam z pracy do domu (mimo że pracuję też w domu, staram się zasadnicze materiały i narzędzia swojej pracy konsultingowej zostawiać w biurze, a do domu biorę tylko blackberry), staram się świadomie przejść od auta do furtki, a idąc potem po schodach, uświadamiać sobie, że jest to faza “przejścia” do nowego porządku. Witam się z domownikami i choć czasem mam wielką ochotę coś opowiedzieć, najpierw pytam ich, co słychać. Przebieram się w domowe ciuchy, zakładam miękkie obuwie, czasem biorę prysznic. Nawet jeśli trzeba się jeszcze zabrać za załatwienie domowych spraw lub wyjść po zakupy, na chwilę siadam w fotelu – chwila medytacji, relaksu, wewnętrzne zwolnienie…

Potem wyjście z domu z kimś z rodziny (czasem zakupy, czasem rowery lub spacer), coraz wolniej, coraz luźniej. Po godzinie dwudziestej staram się nie otwierać laptopa z pocztą, selekcjonować rozmowy telefoniczne.

Wyznam, że po ciężkim dniu chętnie nalewam sobie szklaneczkę czerwonego wina. Aka, i uważam, żeby nie wciągnąć się w mechaniczne oglądanie telewizji. Nawet ulubionego TV24. Prędzej już Fashion TV czy TVP Kultura. 

Wspomniałem o osobach “zafiksowanych na wdechu”. Nie mają one problemów z mobilizacją, ale mogą mieć kłopot z “odpuszczeniem”. Wieczór powinien być domeną wydechu, rozciągania i rozluźnienia mięśni, twórczej dekoncentracji umysłu. Potem przychodzi dobry sen, warunek zdrowia i efektywności w następnych dniach, no i po prostu – prawdziwa przyjemność!

Bibliografia

  1. Opracowanie na podstawie książki: Joseph C. Zinker, Creative Process in Gestalt Therapy, Random House, 1988.
  2. Tony Shwartz i Catherine mcCarthy, Manage Energy Not Time: The Science of Stamina, Harvard Business Review, 10/2007.
  3. Ute Ehrhardt, Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczną tam, gdzie chcą, Szafa, 2010.

Jacek Santorski, Dobre życie, Jarek Szulski&Co Dom Wydawniczy, 2011.