Być sobą, stawać się kimś – przywilej i odpowiedzialność

Meta celem naszego programu jest pomaganie w „stawaniu się kimś” dla ludzi  będąc zarazem sobą, osobą autentyczną. Pojęcie gravitas pomaga przypomnieć, jakim ten efektowny postulat może być wyzwaniem.

Przypomnijmy dawną, wschodnią opowieść. Możny i dobry pan doświadczył w przeszłości nieszczęścia – zbójcy porwali w czasie podróży jego ukochanego, kilkuletniego synka. Żył spolegliwie – zarazem w smutku w swojej posiadłości. Po blisko dwudziestu latach zdarzyło się coś niezwykłego. Wśród żebraków siedzących przy bramie jego posiadłości dostrzegł człowieka, który na twarzy miał charakterystyczną szramę – dokładnie taką, jaką miał od urodzenia utracony synek. To było wstrząsające. Co byś zrobiła/zrobił na jego miejscu?

On przejechał dalej – ale natychmiast wezwał swojego intendenta, żeby wprowadził na teren ich posiadłości siedzących pod bramą ludzi, dał im proste prace i nie spuszczał z oczu tego, ze szramą. Sam z pewnego dystansu obserwował. Po kilku miesiącach zlecił powierzenie świetnie spisującemu się młodzieńcowi pracę ogrodnika. Z czasem awansował go na kolejne funkcje. Bardzo delikatnie nawiązywał z nim kontakt i odbierał od intendenta raporty z obserwacji i rozmów z młodzieńcem. Dzięki temu odtworzył jego historię i upewnił się, że to był ON. Stopniowo dawał mu funkcję ogrodnika w majątku, z czasem intendenta. Po ponad roku odwiedził go i poprosił o rozmowę. Ojciec i syn padli sobie w ramiona…

Dlaczego nie zrobił tego od razu? Wiedział, że poturbowany i zdegradowany przez życie człowiek nie był gotowy na przyjęcie swojego miejsca i roli, aby konstruktywnie się w niej odnaleźć.

Ta historia jest piękną alegorią tematu transformacji reakcji w odpowiedzi, dla obrazu przestrzeni jaką czasem oddziela spontaniczny impuls od właściwego postępowania.

Może być dla nas inspirujące to, co zdarzyło się na scenie wewnętrznej ojca, ale trafność analogii kończy się tu – gdy odniesiemy ją do sceny zewnętrznej. Dziś bowiem nasze relacje są znacznie bardziej partnerskie i symetryczne – nie ”chroni” nas obyczajowy dystans, jeśli widzimy potencjał naszych współpracowników w projektach biznesowych, społecznych, edukacyjnych czy artystycznych, jeżeli dostrzegamy ich talenty i zalety, doceniamy i jesteśmy wdzięczni za wkład we współpracy, jeśli ujmują nas lub zachwycają – dystans jak w tej dawnej opowieści nie „ułatwia nam” roztropnego i opartego na szacunku postępowania. Jeżeli zarazem jesteśmy, stajemy się dla nich kimś „ważnym”, nie jest trafne pytanie czy są „gotowi” przyjąć ze zrozumieniem, czując się jasno i bezpiecznie nasze spontaniczne reakcje. Musimy w to miejsce odpowiadać sobie, na jakie aspekty naszego „bycia sobą” – „gotowa” jest r e l a c j a ? Wymaga to wyczucia, empatii, szacunku, odpowiedzialności i metakomunikacji – feedbacku. Każdy komunikat, spontaniczny gest, zwierzenie, deklaracja, muszą być jasne i nie wzbudzać zamieszania. Są gesty, zachowania, zwierzenia, na które długo, a czasem nigdy – z uwagi charakter relacji, na podmiotowość i granice osoby, z którą współdziałamy, budujemy relacje – może nie być miejsca…

Czy to znaczy, że iluzją jest możliwość bycia w pełni sobą w roli lidera – czy to jest kwestia definicji autentyczności – w stronę takiej, która uwzględnia autentyczne wartości?

Pozostawiam Państwa z tymi pytaniami i inspirującymi materiałami zaś sam… wracam do pracy nad sobą. 

Życzę budującej lektury,
Jacek Santorski