Ciemna strona charyzmy

Polecamy Waszej uwadze dający do myślenia tekst Tomasa Chamorro-Premuzica, profesora psychologii biznesu University College London oraz CIO międzynarodowej firmy doradztwa personalnego ManpowerGroup, o zagrożeniach "przeginania" charyzmy.

W Akademii Psychologii Przywództwa z uwagą studiujemy koncept „przywództwa 5–go poziomu” Jima Collinsa. Liderzy tego paradygmatu docierają do ludzi, ich serc i umysłów, budują morale zespołów poprzez unikalny miks „pokory biznesowej”, realizmu i wiary (w siebie, „purpose”, projekt). Siła argumentów, uczciwości, spójność lidera–merytokraty, zastępują siłę wystąpień. Lider 5–go poziomu słucha i dzieli się, jest bardziej rozmówcą niż mówcą. I z tej perspektywy dopiero może dbać o atrakcyjność swojego przekazu, trafność narracji, siłę, która płynie z mocy samej prezentacji.

„Charyzma” może mieć swoje miejsce, lecz jej „nie przeginaj”. To juz perspektywa „versatile leadership” – wszechstronnego przywództwa. Zapraszamy do refleksji i… autorefleksji. Do czego może mi być potrzebna „charyzma”? Dlaczego są mi potrzebni „charyzmatyczni liderzy”? A może ich nie potrzebuję?

Jacek Santorski

Intuicyjna opinia większości ludzi, że charyzma przydaje się przywódcy w równym stopniu, co gwieździe rocka czy telewizyjnemu prezenterowi jest niestety prawdziwa. W dobie polityki multimedialnej przywództwo nieraz bywa degradowane do kolejnej formy rozrywki, a charyzma jest niezbędna do utrzymania zaangażowania publiczności. Jednak krótkoterminowe korzyści z niej płynące najczęściej są neutralizowane przez jej długotrwałe konsekwencje. W rzeczywistości istnieją istotne powody, żeby ćwiczyć opieranie się charyzmie:

Charyzma osłabia zdolność do przytomnej oceny

Istnieją trzy sposoby wywierania wpływu na ludzi: poprzez forsowanie swoich idei, rozsądną argumentację lub urok osobisty. Podczas gdy zarówno siła, jak i rozsądek są racjonalnymi metodami (nawet jeśli zostaliśmy „zmuszeni”, żeby coś zrobić, jesteśmy posłuszni z dobrego powodu) osobisty czar – nie jest. Opiera się na emocjonalnej manipulacji i jako taki ma zdolność przebijania się przez wszelkie racjonalne oceny i uprzedzania naszych poglądów. Charyzmatyczni przywódcy raczej wywierają wpływ za pomocą swojego uroku niż rozsądku, a kiedy wyczerpią jego zasoby, to chwytają za wodze forsowania (pomyśl o Jimie Jones’ie, Christinie Fernandez de Kirchner czy swoim „ulubionym”, brutalnym dyktatorze…).

Charyzma jest uzależniająca

Liderzy zdolni do oczarowywania swoich zwolenników uzależniają się od ich miłości. Po początkowym miesiącu miodowym pragną utrzymać dalej wysoki poziom aprobaty, co odciąga ich uwagę i zasoby od rzeczywistych celów. Z drugiej strony zwolennicy uzależniają się od charyzmy lidera, wzmacniając u niego przejawy populizmu i traktując niepopularne decyzje jak tzw. „deal–breakery”. Skutkiem tego jest wzajemna zależność napędzająca u obydwu stron zniekształcanie rzeczywistości w celu przedłużenia ich haju. Charyzmatyczni liderzy zwykle pozostają w złudzeniu, nawet gdy ich zwolennicy się obudzą. Tony Blair już zawsze będzie wierzył, że inwazja na Irak była moralnym tryumfem, Saddam Hussein (który przez lata opierał swoją popularność na charyzmie) był absolutnie przekonany, że godnie i uczciwie służył swojemu krajowi. Ale gdy spytasz Brytyjczyków czy Irakijczyków, co myślą, od większości z nich usłyszysz zupełnie inną historię.

Charyzma kamufluje psychopatów

Nie trzeba być psychopatą, żeby być charyzmatycznym, ale wielu psychopatów jest czarujących, a główną tego przyczyną jest przykrywanie w ten sposób ich antyspołecznych tendencji, dzięki czemu uchodzą im one na sucho. Egocentryzm, zwodzenie, manipulacja i egoizm są kluczowymi czynnikami rozwoju kariery zarówno w polityce, jak i zarządzaniu i wielu liderów wspina się na szczyt motywowani swoimi własnymi trudnościami z podleganiem autorytetom. Bycie u władzy jest dobrym antidotum do posiadania szefa, ale jeśli nie da się tobą zarządzać, prawdopodobnie nie powinieneś zarządzać innymi – dlatego właśnie Rupert Murdoch i Donald Trump spędzili bardzo mało czasu pracując dla innych, a za dużo zarządzając innymi.

Charyzma sprzyja kolektywnemu narcyzmowi

Jeśli myślisz, że Barack Obama jest charyzmatyczny, spróbuj zapytać o to przeciętnego Republikanina. Ludzie są oczarowywani przez innych tylko wtedy, gdy podzielają ich podstawowe wartości i zasady. W rezultacie charyzma wzmacnia ideologiczne postawy: nasze uwielbienie dla kogoś, kto wyraża nasze własne wierzenia (zwykle lepiej niż potrafimy sami) jest społecznie akceptowanym sposobem kochania i pochlebiania nie tylko sobie, ale naszemu „plemieniu” (np. konserwatyści, liberałowie, Demokraci, Republikanie). Innymi słowy nie uleglibyśmy czyjemuś czarowi, gdyby jego wizja nie była zgodna z naszą, więc jedyną zmianą, jaką charyzmatyczni liderzy mogą osiągnąć jest zjednoczenie swoich wyznawców poprzez przekształcenie każdego z nich w bardziej radykalną wersję siebie: jedynym sposobem na pełne zaangażowanie w sprawę jest całkowite przeciwstawienie się jej odwrotności.

Pomimo tych zagrożeń powszechnie pomija się ciemną stronę uroku osobistego liderów. Polityka jest w pilnej potrzebie detoksu z charyzmy, szczególnie na Zachodzie. Oto trzy proste zalecenia dotyczące przejścia do bardziej racjonalnego i wysterylizowanego modelu przywództwa, nawet jeśli robi raczej kiepskie „show” w telewizji czy nie staje się Youtube’owym hitem (pomyśl raczej o Angeli Merkel niż Silvio Berlusconim):

Wybierajmy liderów używając naukowo zweryfikowanych narzędzi oceniających zamiast polegać na „chemii” czy intuicji

Na przykład narcyzi zwykle wypadają świetnie na rozmowach rekrutacyjnych a ich przejawy pewności siebie są często mylone z kompetencją. Solidne testy psychometryczne zidentyfikują alarmujące cechy aspirujących liderów i dostarczą wiarygodnych szacunków prawdopodobieństwa ich wykolejenia – w przeciwieństwie do ludzi testy są odporne na urok osobisty.

Ograniczmy czas antenowy i ekspozycję medialną liderów – to sprawia, że charyzmatyczni liderzy wydają się bardziej kompetentni niż są w rzeczywistości

Oczywiście nie proponujemy ograniczenia wolności słowa czy regulacji doniesień prasowych, ale treści mogą być dobrane tak, aby zapewnić bardziej rzeczowy i edukacyjny przekaz na temat wyborów. Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy hollywoodzkim aktorem a przywódcą, ale maskuje ją współczesny wizerunek polityka. Co więcej ten obraz podsyca popularne stereotypy na temat liderów w ogóle, co tłumaczy, dlaczego film „Wyborcze jaja” (z Will’em Ferrell’em i Zach’em Glifianakis’em) może być zbyt realistyczna, żeby była zabawna.

Poszukujmy ukrytych talentów – unikając pułapki charyzmy

Istnieje uniwersalny paradoks zarządzania, zgodnie z którym osoby wspinające się po drabinie organizacji robią to ze względu na – a nie pomimo – cechy charakteru, które osłabiają ich wyniki jako liderów. Mimo, że minęło 20 lat, odkąd ten paradoks został zauważony po raz pierwszy, wciąż niechętnie szukamy przywódczego potencjału poza osobami, które same nominują się do tej roli – głównie przez zastraszanie i deptanie innych. To jeden z głównych powodów niskiej reprezentacji kobiet–przywódczyń na wyższych stanowiskach politycznych czy biznesowych. To wyjaśnia także, dlaczego te kobiety, którym udało się przebić przez szklany sufit wykazują bardziej agresywne, bezwzględne i patologicznie ambitne osobowości niż ich męscy odpowiednicy (np. Marissa Mayer czy Margaret Thatcher).

Krótko mówiąc charyzma odciąga uwagę od istoty rzeczy i niszczy. Technologia i nauka umożliwiły nam usystematyzowanie wielu aktywności (robienie zakupów, marketing, nawiązywanie relacji, zatrudnianie itd.). Bardziej dojrzała, wyewoluowana wersja polityki będzie wymagała detoksu z charyzmy – przywództwo to nie gra.

Tekst przełożony przez nas. Oryginał ukazał się na łamach Harvard Business Review.