SamoDzielna Kobieta. O gniewie i miłości
Książka “SamoDzielna Kobieta” to zapis rozmów dziennikarki, Anny Hanny Czarneckiej, i Jacka Santorskiego – opowieść o dojrzewaniu do zmiany, odnajdywaniu drogi do samej siebie, mierzenia się z nowymi wyzwaniami i trudnymi uczuciami takimi jak gniew i złość. Polecamy Ci lekturę całości, tymczasem przed Tobą fragment…

„O gniewie i miłości
„No, już, przestań”. „Nie gniewaj się”. „Nieładnie, żeby taka miła dziewczynka tak się wściekała”. „Złość piękności szkodzi”. Tak zaczyna się już w dzieciństwie. Bliscy pomagają nam wypierać gniew. Ukrywać go. Często udaje się zapomnieć, że w nas jest. Dziewczynki, młode kobiety, matki. Zachęcane do ustępliwości. Szkodliwych kompromisów.
Kobiety, którymi nigdy nie zawładnął gorący gniew. Skutecznie tłumiły jego pierwsze objawy. Czy dlatego muszą minąć miesiące, lata, czasem połowa życia, byśmy zrozumiały, co wtedy, kiedy czułyśmy się skrzywdzone, powinnyśmy powiedzieć i zrobić? Czy dlatego godzimy się na znoszenie upokorzeń? Czekamy aż problem sam zniknie, a świat w końcu domyśli się, czego potrzebujemy?
Miewamy trudności w okazywaniu gniewu. Tłumimy go. A kiedy nie możemy już normalnie żyć, bywamy agresywne. Ale gorący, dobry gniew, to nie agresja. Wychowane do grzeczności i powinności, boimy się wypuścić z nas potężnego lwa z rozwianą grzywą. Bo dziki. Niegrzeczny. Śmierdzi mu z pyska. Ale lew ma gdzieś, że komuś może się nie podobać. Nie dba, o to, jak wygląda. Nie boi się opinii innych. A my – tak.
Boimy się utraty kontroli, często tracąc możliwość pełnego przeżywania własnego życia.
Tłumiony przez lata gniew, wybucha czasem z siłą, która zaskakuje. Przeraża. I znowu często tracimy okazję, by coś zrozumieć. Bo grzeczna dziewczynka szuka winy w sobie. Dlaczego jestem taka zła? Co we mnie siedzi? Nie powinnam tak wrzeszczeć, tupać, szaleć z wściekłości! Dlaczego boimy się własnego gniewu? Może kiedy zrozumiemy, że to my decydujemy o jego kierunku i sile, przestaniemy udawać, że go w nas nie ma.
Obserwowanie siebie podczas odczuwania silnej emocji nie jest proste. Ale wielką ulgą jest zrozumieć, że to nie my jesteśmy lwem z otwartą paszczą, a on, to nie my. Zobaczyć, że trzymamy lwa na sznurkach. Paszcza otwiera się dokładnie wtedy, kiedy pociągamy za właściwy sznurek. Bez nas straszny lew to szmaciana zabawka. Mamy w sobie potężną siłę, która daje życie i moc kukiełce. To my reżyserujemy tę scenę. To my decydujemy, czemu lub komu będzie służyć. W gniewie można kogoś zabić, ale także kogoś czegoś nauczyć.
Gorąca, dobra, oswojona złość piękności pomaga. Jak wszystko, dzięki czemu zaglądamy do naszego środka. Po coś dostaliśmy umiejętność odczuwania silnego gniewu. Jeśli nikt nas nie nauczył, co z nim mamy robić, same znajdziemy odpowiedź. Poszukajmy wokół siebie odważnych kobiet, które wiedzą, co to gniew i co z nim zrobić.
Bez lęku patrzą w paszczę lwa.
Kiedy będziecie gotowe, rozpoznacie je bez trudu.
JS
Ten tekst napisałaś jakiś czas temu. Co czujesz teraz, kiedy go czytasz?
AHC Chyba coraz mniej we mnie pretensji, którą kiedyś żywiłam do tych, którzy mnie ukształtowali. Miałam do nich żal, że mój wyrazisty gniew zgasili. Pretensje za brak odwagi, za chowanie głowy w piasek… Teraz czasem zdarza się, że tli się we mnie krytyka tego zachowania. Ale z biegiem czasu mniej w tym pretensji i żalu, a więcej zrozumienia i współczucia. No i pojawiła się odpowiedzialność. Bo jak długo można winić rodziców za swoje przekonania i „wynikające z nich lęki”?
JS Tak, się odbywa dorastanie do dorosłości?
AHC
Tak. Dorosłość polega także na tym, że daje innym prawo do bycia sobą. Nie winię ich, staram się zrozumieć niebywałą złożoność ludzkiego postępowania. Czynników warunkujących jakość życia jest przecież tak wiele. Tak bardzo każdy z nas jest w różnych obszarach pokaleczony. I z tej perspektywy wytykanie sobie błędów wydaje się okrucieństwem. Ale zachowania, którym mówimy “nie”, w naturalny sposób wywołują w nas gniew. I to jest normalne. Pytanie tylko: „Co z tym gniewem robimy?”.
JS A co robił z tobą niewyrażany gniew?
AHC Niewyrażany latami gniew jest toksyczny. Gniew nie pozostawia zbyt wiele przestrzeni na zrozumienie drugiego człowieka. Nie rozumiesz czyjegoś zachowania, oceniasz je (i człowieka) negatywnie i tyle.. Koniec tematu. Odwracasz się i idziesz w swoją stronę. Tymczasem brak rozumienia również można zrozumieć. Tylko to jest ciężka praca. I przy współczesnym trybie życia nie zawsze ją podejmujemy. Pewnie nie dlatego, że nie warto, ale głównie dlatego, że trwałość relacji międzyludzkich, w tym tych najbliższych, między mężem a żoną czy rodzicami a dziećmi, nie jest już wartością nadrzędną. Wartością nadrzędną stał się nasz osobisty dobrostan. Moje pokolenie, ludzi mających dostęp do współczesnej wiedzy psychologicznej, do różnych form terapii, szczególnie upodobało sobie upatrywanie winy w błędach rodziców. Tymczasem gniew skierowany w stosunku do nich jest niepotrzebny, nieproduktywny. To zrozumienie pozwala zamienić gniew we współczucie, a raczej we współodczuwanie.
JS Gniew łączy się z siłą, ale i ze słabością...
AHC To ja mówię cały czas! Ekspertka od niewyrażonego gniewu. Kiedy postanowiłam być "silna" i nie dać się ponieść temu uczuciu, nie mogłam znieść słabości. Ani u siebie, ani u innych. Paradoksalnie stawałam się przez to coraz bardziej rozgniewana. Każdy z nas, jak się rozejrzy wokół siebie - spojrzy na rodziców, partnera, dzieci, znajomych i nieznajomych - znajdzie powody do gniewu… I to był ten moment, kiedy zrozumiałam, że nie chodzi o to, by być silniejszym od gniewu, by go dusić w sobie, i nie dopuszczać do głosu. Zrozumiałam, żeby na bieżąco, od chwili, kiedy gniew puka, zapytać siebie: Jak się teraz czujesz? Dlaczego? Co z tym zrobić? To jest siła. Patrzenie na negatywne uczucia bez próby natychmiastowego pozbycia się ich. To jest odwaga i i wysiłek zrozumienia korzeni gniewu.
JS Jedną z najbardziej frustrujących narracji w związkach międzyludzkich jest deprecjonowanie niezadowolenia, gniewu partnera. Kiedy partner mówi: "Nie masz prawa się złościć. O co ci chodzi? Z tobą jest chyba coś nie tak!...”. A więc partner, czasem w dobrej wierze, przekazuje komunikat, że nie masz prawa do swojej złości, swojego gniewu, oburzenia. To rodzi jeszcze większy gniew, a nawet rozpacz.
AHC Tymczasem nic nie jest przesadą, szczególnie to, co wyrażone w gniewie. To po prostu ważne dla drugiego człowieka, skoro o tym mówi. Trudne i bolesne do wyrażenia, ale ważne. Mogę się zastanowić, co z tym czyimś gniewem mogę zrobić. Bo może nic. Na trudne uczucia nie starcza czasem czasu. Nie mamy siły i odwagi, by zmagać się demonami w sobie, a co dopiero pomóc drugiej osobie w tym zmaganiu. Przeczytałam ostatnio artykuł, którego puenta dała mi wiele do myślenia, a brzmiała tak: "Jeśli z kimś ci nie po drodze, bo dba bardziej o własne samopoczucie, to ty zadbaj o swoje i odejdź". I pomyślałam, że my, współcześni zakładnicy dążenia do szczęścia, wpadliśmy w jakąś pułapkę. W sytuację, w której jest coraz mniej miejsca na bezwarunkową miłość, troskę, wsparcie drugiej osoby. A może w ogóle bezwarunkowa miłość jest możliwa tylko i wyłącznie w stosunku do własnych dzieci?
JS Trochę, jestem zaniepokojony tym, co mówisz.
AHC Widzisz, mogę czuć w sobie bezwarunkową miłość. To stan uniesienia, który każe ci gloryfikować inną istotę. Widzisz ją jako piękną, mądrą, dobrą, szlachetną itp. I dla człowieka w stanie zakochania to jest prawda. Ale kiedy do akcji wkracza związek, taki sen pensjonarki 😊, wiesz: zamieszkamy razem, będziemy mieli mały biały domek, słodkie dzieci, labradora… - no, to się zaczyna robić jednak warunkowo.
JS Słyszę, że masz przekonanie, że nie da się zintegrować czystego bezwarunkowego uczucia z bieżącą codziennością?
AHC
Tak dzisiaj myślę. W każdej relacji są oczekiwania każdej ze stron. I te oczekiwania sprawiają, że miłość przestaje być bezwarunkowa.
Wracając do gniewu. Uważam, że tłumienie gniewu pozbawia tak naprawdę możliwości uczenia się, a w konsekwencji pełnego przeżywania własnego życia. Pozbawia możliwości, żeby siebie i innych czegoś ważnego nauczyć. Wiesz, kiedy razem z dziećmi odbieramy od siebie nawzajem najcenniejsze lekcje? W gniewie, który kontroluję. Nie udaję, że się nie złoszczę. Mówię, że jestem wściekła. Czasem krzyknę.Ale moc tej sytuacji nie polega na puszczeniu tego zagniewania, by w słusznej sprawie spowodowało rany i łzy. Moc tego gniewu polega na zrozumieniu i spokoju. Tylko na takiej glebie może wyrosnąć coś wartościowego, czego pierwotnym uczuciem było uczucie gniewu.
JS Gniew pomaga zmobilizować nasze najlepsze zasoby, pomaga ludziom stawać się lepszymi. Ale gniew odpowiednio ukierunkowany.
AHC Niedawno mój syn zostawił gdzieś rękawiczki bokserskie. No i przyznaję, uderzyłam trochę w mentorski ton, wzbudziłam w nim nieco poczucia winy. Mówiąc, ile to ja na te kolejne rękawiczki muszę wydać pieniędzy. Przy okajzi poużalałam się nad sobą, jaka jestem samotna, biedna w zmaganiu się z przeciwnościami losu… :) Następnego dnia mój syn przychodzi ze szkoły z rękawiczkami. Opowiada mi, gdzie i jak ich szukał. Słuchając go, pomyślałam, że służby specjalne mogłyby chcieć widzieć mnie w swoich szeregach. Byłam z niego dumna. Bardzo.
JS
Mogę tylko potwierdzić to, o czym mówisz. Współczesna psychologia, zwłaszcza popularna, z całą swoją zacnością i potrzebnością, tam, gdzie w grę wchodzą, przemoc, zachowania destrukcyjno-agresywne, wylansowałą zbyt mocno różne “formuły kontroli gniewu”, “wznoszenia się ponad gniew” czy tłumienia gniewu. Koncepcja asertywności mówi: stanowczo, bez lęku. Niestety, często mało prawdziwe w kontekście żywiołów, które pojawiają się w ludziach, się w ludziach, choćby wtedy, kiedy jesteśmy zaskoczeni lub zmęczeni, gdy ktoś nas dotknie „do żywego” albo narusza nasze granice. Gniew pojawia się często jako odpowiedź na inwazję psychiczną lub fizyczną. Pomimo że współczesna psychologia mówi o złości jako o doradcy, to jednak ten głos - gdyby przeanalizować główne tezy dwudziestu poradników. które stoją na półce - jest słabiej reprezentowany.
I cieszę się, że twoje doświadczenia i odkrycia pozwalają nieco zmienić te proporcje. Bo tak jak - “żywienie” złości prawdopodobnie prowadzi do korozji naczyń krwionośnych czy autodestrukcji swojego samopoczucia, tak czysta złość albo zdrowy gniew związany z tym, że ktoś ewidentnie narusza moje prawa, moje granice - Jest niezbędny, żeby powiedzieć: „Stop! Nie! Koniec!”. Kłótnia czy awantura może być potrzebą wyrażenia takiego zdrowego gniewu. Ludzie, którzy wybuchają, mają czasem umowę między sobą, że nie biorą do serca, nawet nie zapamiętują tego co w gniewie powiedzieli. Emocje się uwalniają, nawet nie zdarza się po mocnej awanturze idą się kochać. Mówię o tym nie po to, żeby lansować takie zachowanie jako najlepszy możliwy sposóļ wyrażania złości. Chcę jedynie powiedzieć, że w związkach międzyludzkich może być miejsce i na taki scenariusz. Pozostaje tylko kwestia intencji - bo jeśli życzymy sobie dobrze, to ostrzejsza, emocjonalna wymiana zdań nie zaszkodzi tej relacji.
Pojęcie anger management (zarządzanie gniewem). Z nim związane jest zagadnieniem inteligencji emocjonalnej. Forma niezwykle istotna. Niekoniecznie trzeba powiedzieć: “Jesteś złodziejem, bandytą, oszukałeś mnie”. Można: “Czuję się oszukana, nie odpowiada mi takie zachowanie, nie ma we mnie na to zgody”.
Potrzebujemy napisania na nowo popularnej psychologii i z tego punktu widzenia jestem wdzięczny, że ten temat wniosłaś do naszych rozmów.
Czasem gniew, wściekłość motywują nas do większej troski o siebie, do zauważanie siebie. Mam znajomą, która po zakończonej relacji była bardzo zagniewana. Ale ten stan dał jej mnóstwo energii, którą spożytkowała na dbanie o własne ciało – ćwiczy, biega. W ciągu kilku miesięcy bardzo się zmieniła - schudła, stała się bardziej sprawna, silniejsza, ma lepsze samopoczucie i czuje się bardzo szczęśliwa. A zaczęło się to od gniewu...
AHC Zamiast pójść w rozpacz, poczuć się oszukaną, opuszczoną, zajęła się sobą. Pomyślałam, że emocje, które zwykliśmy nazywać negatywnymi, są niezbędne, ponieważ dają informację, jakich sytuacji nie chcemy doświadczać.W tym kontekście nasze rozstania, kończenie relacji, nawet kiedyś ważnych i długotrwałych, są swego rodzaju przysługą świadczoną sobie nawzajem. Dlaczego mam płakać za jednym z tysięcy potencjalnych partnerów, który w dodatku nie chce ze mną być? Śmieszne…
JS Przez kilkanaście lat prowadziłem z moim przyjacielem wydawnictwo. Dla mnie działalność wydawnicza była zawsze przedłużeniem działalności psychologicznej. Nigdy nie czułem się wydawcą, czułem się psychologiem, który książkę traktuje jako jedno z narzędzi popularyzacji wiedzy z tej dziedziny. Z kolei mój wspólnik był zafascynowany literaturą skandynawską, chciał wydawać książki odważne obyczajowo, modne wówczas skandynawskiej kryminały, które są pewnym fenomenem czytelniczym. Choć początkowo uzupełnialiśmy się, po jakimś czasie współpraca przestała się dobrze układać. I chociaż stworzyłem to wydawnictwo, bardzo się angażowałem w jego rozwój, miałem nowe pomysły, wizję, to pewnego dnia uznałem, że misja, która mi przyświeca, zostały wypełnione. Dla niego książki psychologiczne byłī przystankiem, częścią planu, dla mnie celem. Kiedy razem prowadziliśmy wydawnictwo, obrót roczny wynosił około dwóch milionów. Dziś wynosi dwadzieścia milionów.
AHC Ta decyzja wszystkim wyszła na dobre. Rozwinęliście skrzydła, każdy w swojej przestrzeni. Zamiast jednego biznesu, który działał średnio, powstały dwie firmy, obie działają świetnie. Ty swoją wiedzę, czas i umiejętności skupiasz na Akademii Psychologii Przywództwa, zajmując się biznesem od strony psychologicznej…
JS Niepotrzebnie traktujemy przekształcenia czy rozstania prywatne lub biznesowe jako porażki. Szczególnie w Polsce jest taka tendencja. My, Polacy, nie jesteśmy przygotowani do zmian, przekształceń, ciężko jest nam zwykle nie oceniać negatywnie zmian, nawet jeśli mają potencjał i mogą przynieść większe korzyści albo większą satysfakcję z pracy. Albo jedno i drugie.
AHC Każde doświadczenie jest potrzebne. Również każda emocja, jakiej doświadczamy, nie jest ani dobra, ani zła, po prostu jest. Nawykowo powinniśmy się szczególnie przyglądać i pytać siebie: Dlaczego tak się czuję? Co powoduje ten stan? I jak mogę to zmienić, by poczuć się lepiej?"