Uprzedzenia, wrogość czy harmonia społeczna?

Nowa książka autorstwa Marii Jarymowicz oraz Anny Szuster, profesorek Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, pt.: "Uprzedzenia, wrogość czy harmonia społeczna?"

Jacek Santorski dzieli się refleksjami na temat podjętego przez Autorki tematu:

Na przełomie lat 40./50. intelektualiści poruszeni pytaniem, jak doszło do tego, że społeczności państw z tak bogatą spuścizną humanizmu, jak Niemcy czy Włochy rozwinęły na taką skalę mentalność i praktyki społeczne/polityczne oparte na uprzedzeniach, nietolerancji, wrogości, po nienawiść i bestialstwo podjęli studia nad podatnością ludzi na uprzedzenia. Filozofowie, psychoanalitycy, badacze rodzących się dziedzin psychologii osobowości i społecznej, opisali mechanizmy, których rozpoznanie zdawało się kluczowe. Opis działania i rozwoju osobowości autorytarnej (Adorno) uwarunkowań społecznych i ekonomicznych, w których na taką skalę mogli dojść do głosu „liderzy” faszyzmu, uległość ludzi, ”ucieczka od wolności”, autonomii i odpowiedzialności (Fromm). Podjął te studia Milton Rokeach, który wskazał na „formalne”, względnie niezależne od treści konserwatywnych poglądów parametry działania umysłu (zamkniętość/otwartość poznawcza) – o dotąd nie docenionej mocy wyjaśniającej zjawiska, o którym piszemy, dlatego namówiłem PWN trzy lata temu na wydanie jego książki pt.: “Umysł otwarty i zamknięty” (dotąd, jak wspominają Autorki, tylko Zofia, wtedy Santorska, publikowała na temat sztywności poznawczej, dogmatyzmu i nietolerancji na wieloznaczność).
Z czasem psychologowie ewolucyjni i neuronauka wskazały, że atawistyczny program „swój/dobry – obcy/wstrętny, zły” (jądro migdałowate), decydujący o przetrwaniu jednostki czy pierwotnej społeczności, hordy na poziomie natury, jest podstawą zatracania osiągnięć życia społecznego na poziomie kultury – a jego moc regulacyjna jest wciąż – w nieświadomych umysłach – potężna.

Psychologowie społeczni, osobowości, także polityczni opisali w drugiej połowie XX wieku dające się zobiektywizować naukowo opisywane przez filozofów i psychoanalityków mechanizmy stereotypizacji, uprzedzeń, podatności ludzi na te zjawiska – a z drugiej strony wielu dobrych praktyk i zaleceń edukacyjnych, społecznych, politycznych (Pinker).
Zdawało się, że bardzo dużo już wiemy i jesteśmy na dobrej drodze.

Zaczął się wiek XXI. Wybitna, działająca naukowo w Anglii, USA i Australii psycholożka polityki Karen Stenner opublikowała wyniki poważnych programów badawczych (Autoritarian Dynamic, Cambridge), z których wynika, że zgoda, a nawet zapotrzebowanie na autorytaryzm ma się dobrze: 30 – 40% zachodnich społeczeństw, jeśli nie więcej, woli świat prawicowo–konserwatywnych podziałów i uprzedzeń, niż narracje i praktyki liberalnej demokracji.

Kolejne analizy, w tym polskich badaczy, jak prof. Zielonka, wskazują na demontaż tej formacji, a przynajmniej „zmęczenie demokracją”(Reykowski). Z troską i niepokojem obserwowaliśmy, jak populistyczne mechanizmy objawiają się w Anglii (Brexit), w USA (Trump). Polska folwarczność naszych organizacji zbadana i opisana przez prof. Hryniewicza z UW to tylko jedno zjawisko „po drodze” dysfunkcji społecznych, o których piszemy. Reakcje na Covid pokazały polaryzację – i w biznesie i w życiu społecznym. Mamy zdrowe firmy autentycznie troszczące się o ludzi i dysfunkcjonalne przywództwo, które każe profesorowi Manfred Kets de Vries z INSEAD przypomnieć koncept psychopatologii liderów “malignant narcissism” (podtrzymywanie regresji, lęku i wskazywanie „dewiantów”, by zagospodarować programy gadziego mózgu). W życiu społeczno-politycznym zaczynamy mieć tylko wyjątki od pandemii populistycznego autorytaryzmu w kilku krajach Europy i Nowej Zelandii (w których liderki są kobietami…).

Książka wydana więc jest w dekadzie nawrotu choroby społecznej z lat trzydziestych u progu zagrożenia/perspektywy nowej katastrofy.

Zwrócę uwagę, że destruktywna moc mediów społecznościowych nie wyjaśnia do końca sprawy – faszystom wystarczyły gazety, radio i wiece. A więc mechanizmy opisane w latach 50. i podjęte w tej książce mają pierwotną moc regulacyjną. Autorki wspominają Pinkera, lecz mniej mamy w książce anatomii procesów dobrych praktyk, które mają jeszcze szansę budować przyczółki społecznego postępu i odporności na infekcje zamkniętych umysłów. Możemy jednak z umieszczonych tu wszechstronnych analiz je wyprowadzać. I wdrażać. Zaczynając od siebie.