Nadsumienność

"Nadsumienność" to piąty felieton z serii pt.: "Przebić tę kopułę", autorstwa dr hab. nauk społecznych i Wykładowcy APP, Ryszarda Praszkiera.
"Dokonaliśmy rzeczy wspaniałych, możemy być z siebie dumni. A jednak czegoś brakuje. Umiemy wspaniale naśladować wzorce funkcjonowania organizacji, konferencji, prezentacji. Świetnie odtwarzamy to, co wyobrażamy sobie, że jest „zachodnie” i, dzięki temu, osiągamy to, co jest do osiągnięcia. Ciągle wszakże jeszcze nie idzie nam osiąganie nieosiągalnego. Nie jesteśmy liderami w kreowaniu nowych rozwiązań czy nowych pomysłów dla świata. Opanowaliśmy do perfekcji wnętrze „niewidzialnej kopuły”, ale nie umiemy jej przebić Co tworzy tę kopułę? I jak się przez nią przebić?..."

Swojego czasu dość często przebywałem w amerykańskich biurach, zarówno tych z organizacji społecznych jak i korporacyjnych. Schemat był z reguły ten sam: im ważniejsza osoba, tym bardziej samodzielny miała gabinet usytuowany na obrzeżu biura, a więc „od okna”, a dwie najważniejsze dysponowały gabinetami narożnymi, z oknami na dwie strony świata. W samym środku były duże sale z wieloma miejscami pracy, możliwie odgrodzonymi jakimiś imitacjami ścianek. Gdzieś z boku – kuchenka z ekspresem do kawy. Marzeniem było awansować „na obrzeże” z oknem, i posiadanie jak najbardziej izolowanego gabinetu. Kuchenka przeznaczona była na szybkie przyrządzenie sobie kawy, odgrzanie śniadania czy napicie się wody, możliwie krótkie kurtuazyjne rozmowy – i myk – z powrotem do biurka. No i oczywiście – podział przestrzeni możliwie homogenny (jedna firma, możliwie oddzielne działy, itp.) Wydaje mi się, że naśladujemy ów styl wytężonej pracy w izolacji, przemykania się z kawą w ręku, by jak najszybciej wrócić „do pracy” – bo czas na parzenie kawy i rozmówki traktujemy jako stracony. Trzeba sumiennie pracować, oczywiście w swoim boksie, nie marnując opłaconego czasu na głupstwa.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ostatnio pojawił się w Google’u, Facebook’u, Apple’u, Dolinie Krzemowej i w wielu innych miejscach trend odwrotny: by płacić pracownikom za czas spędzony na luźnych rozmówkach przy kawie; by usytuować otoczony wygodnymi fotelami ekspres do kawy w samym środku firmy; i by zmieniać architekturę przestrzeni tak, by umożliwiała możliwie dużo przypadkowych spotkań. Więcej: miesza się firmy, a nawet kierunki; na przykład połączono w jednej przestrzeni studentów z pracownikami komercyjnej firmy z zupełnie innej dziedziny. Okazało się, że im więcej przypadkowych spotkań i niespodziewanej wymiany informacji, tym lepiej dla innowacyjności (i, tym samym – dla wyników finansowych).
Porównano na przykład dwie podobne firmy farmaceutyczne: amerykańską, świetnie acz tradycyjnie zarządzaną i francuską – w kompletnym bałaganie ze względu na prace remontowe. W tej drugiej przesuwano pracowników do różnych zastępczych miejsc, mieszając działy i „szczeble”. Myślicie, że ta amerykańska firma miała lepsze wyniki? Okazało się, że odwrotnie: ta francuska miała znacznie lepsze osiągnięcia, pojawiło się w niej znacznie więcej patentów i publikacji. Dlaczego? Bo spotykali się przypadkowo nieznani sobie dotąd pracownicy, dochodziło do wymiany nowych informacji i wzajemnej inspiracji.

Powstał nowy styl organizowania pracy, wzbudzający jak największą ilość przypadkowych spotkań i swobodnej wymiany między pracownikami różnych szczebli czy różnych wydziałów. Specjalnie zaprojektowane przestrzenie zachęcają do swobodnych spotkań, rozmów, wzajemnych inspiracji. Praca nie ogranicza się do przypisanego raz na zawsze biurka, czy do stałych, znanych sobie zespołów – w których powiedzieliśmy sobie już wszystko i nie ma szans na nowe inspiracje.

Miejsca „coworkingowe” (znane też w Polsce) zaczynają w USA mieć na celu nie tyle dostarczanie taniej przestrzeni biurowej, ile stworzenie atmosfery wymiany, kontaktu, współpracy i wzajemnych inspiracji. Nie chodzi o to, by zasiąść przy „własnym” biurku, lecz by cieszyć się jak największą ilością nowych kontaktów i niespodziewanych pomysłów na współpracę. Cenny jest więc nie tyle czas „klasycznej pracy” ile przerw poświęconych na „pogaduchy”. Ma to odzwierciedlenie w planowaniu przestrzennym, gdzie najwięcej najprzytulniejszego miejsca dostarczają wyspy przeznaczone do wspólnego, swobodnego spędzania czasu. Patrząc z perspektywy teorii sieci, liczą się połączenia horyzontalne (między pracownikami tego samego szczebla z różnych działów czy firm) i diagonalne (między pracownikami różnych szczebli z różnych działów czy firm). Tworzenie takich platform komunikacji daje szansę na prawdziwą wymianę i generowanie nowych idei – podczas gdy zamknięcie w stałych zespołach powoduje kompletne wyjałowienie.

Niewidzialną kopułę „sumienności” można więc przebić pogaduchami przy kawie – one właśnie prowadzą do innowacji.