Dlaczego lider powinien potrafić zarządzać swoją energią?

Na blogu nuChapter ukazała się inspirująca rozmowa z Olgą Grygier–Siddons, łączącą bogate doświadczenie biznesowe z pasją do odpowiedzialnego przywództwa i rozwoju osobistego. Po ponad 30 latach pracy w PwC, pracuje z liderami i ich zespołami, aby pomóc im zdobyć nowe doświadczenia, wiedzę i umiejętności, tak by sprostać globalnym wyzwaniom. nuChapter to organizacja, która w oparciu o twarde dane biologiczne pomaga liderom skuteczniej zarządzać swoją energią witalną i stresem, by mogli realizować ambitne cele, jakie sobie stawiają.

Spotkałem się z Panią Olgą we wspólnym projekcie ponad dekadę temu, jednak nadal mam świeże wspomnienie, tak jakby to było dziś – jak łączyła szeroką perspektywę i purpose biznesowy z gracją w relacjach, wyczuciem ludzi i sytuacji, a do tego uderzającą elegancją. Gracja – znaczy łaska. Z wywiadu dowiaduję się, że to także owoc mądrej pracy nad sobą i „zarządzania sobą”. Warto czerpać z takich doświadczeń, dlatego poprosiłem o zgodę na zamieszczenie rozmowy na platformie APP. Dziękujęmy.

Jacek Santorski.

Zarządzanie sobą w czasie, czytanie raportów finansowych i planowanie strategiczne – tego, że to wszystko niezbędne kompetencje, żeby zarządzać dużą organizacją, większość menedżerów i szkół biznesowych jest świadoma. Wciąż znacznie mniej jako o kompetencji liderskiej mówi się jednak o umiejętności zarządzania własną energią. O tym, jaką rolę odgrywa umiejętne gospodarowanie stresem i regeneracją oraz o mikrozmianach, które składają się na wielkie transformacje Adam de Nisau z nuChapter rozmawia z Olgą Grygier–Siddons, byłą prezes PwC w Europie Środkowo–Wschodniej, doradcą biznesowym i mentorem.

AdN Jaką rolę z Pani doświadczenia odgrywa umiejętność zarządzania własną energią dla jakości przywództwa?

OG–S Z mojej perspektywy kluczową. Sama, w miarę zdobywania doświadczenia zawodowego coraz wyraźniej zdawałam sobie sprawę, że zarządzanie własną energią jest nawet bardziej kluczowe niż zarządzanie czasem i zwracałam na ten aspekt coraz większą uwagę. Bo to, co robiłam i nadal robię, jest bardzo energochłonne. Weźmy np. prowadzenie corocznych spotkań partnerów PwC. To były takie dwu–trzydniowe spotkania dla 300 partnerów z regionu i wielu gości, naprawdę niesamowicie energetycznie wymagające. Odpowiedzialność za całokształt oczywiście spoczywała na moich barkach. Do tego dochodziły ważne wystąpienia i mnóstwo rozmów, zarówno oficjalnych jak i w tak zwanych kuluarach. No i wieczorna część socjalna. Wydatek energetyczny był ogromny. 

AdN Jakie sposoby radzenia sobie ze stresem Pani najbardziej się sprawdzały, kiedy stała Pani na czele PwC?

OG–S Od ponad dwudziestu lat regularnie staram się praktykować jogę. Od ośmiu lat uprawiam jogging. Zdecydowanie też ważne było i jest dla mnie wszystko, co się wiąże z jakością snu. To zawsze było duże wyzwanie ze względu na oficjalne kolacje i podróże służbowe. Czyli też spanie w hotelach i jet lag. Podróże na Wschód wspominam najgorzej, bo wtedy w ogóle nie mogłam spać i mój poziom energii był bliski zeru. Bardzo trudno było wtedy zrobić coś konstruktywnego i zawsze potem kosztowało mnie to kilka dni na przywrócenie organizmu do stabilności.
Spore zmiany wprowadziłam też w diecie. Jeszcze jakieś dziesięć lat temu 70 proc. dziennego spożycia kalorii odbywało się u mnie w późnych godzinach wieczornych. Od kilku lat staram się, żeby 70 proc. przypadało przed godziną 15.00, a potem tylko lekka kolacja. W tym aspekcie pandemia mi nawet trochę pomogła, bo w domu mam większą kontrolę nad tym, co jem i kiedy.

AdN I z całą tą nabytą przez lata świadomością zdecydowała się Pani na udział w badaniu nuChapter, czyli na to, by przejrzeć się w obiektywnych danych na temat stresu i regeneracji. Czy coś Panią zaskoczyło w wynikach?

OG–S Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jednak wciąż za mało śpię. Generalnie myślę, że mój sen obecnie i tak jest nieporównywalnie lepszy niż pięć lat temu – ale badanie pokazało, że warto jednak zadbać o to, by sen był nieco dłuższy. Pojawiło się też trochę pomysłów na poprawę jego jakości. I nawet jeśli jeszcze nie zawsze udaje mi się wprowadzić mikrokorekty, dzięki raportowi i sesji podsumowującej na pewno mam większą świadomość tych pól do poprawy.
W głowie dzwoni mi np. taki wewnętrzny alarm o godzinie dziesiątej, żeby iść spać, a nie o godzinie jedenastej, jak dotychczas – więc trochę to przesunęłam. Staram się również pić dużo wcześniej w ciągu dnia, żeby potem nie przerywać snu. To są takie małe rzeczy. Ale wiem, że transformacja to cała seria małych rzeczy, a nie jeden wielki skok, więc mikrozmiany są bardzo, bardzo istotne.

AdN Co poradziłaby Pani komuś, kto właśnie wstępuje na ścieżkę menedżerską, jeśli chodzi o zapobieganie wypaleniu zawodowemu?

OG–S Oczywiście nie zawsze jesteśmy w stanie zarządzić czasem, ale – o ile to możliwe – warto przynajmniej zadbać o to, żeby bardzo energochłonne wydarzenia były oddzielone od siebie chwilą oddechu. Dzięki temu jesteśmy w stanie się zregenerować i mentalnie przygotować. Jeśli te wydarzenia planujemy jedno po drugim, to niestety musimy liczyć się z tym, że będzie jakiś deficyt i potrzeba dłuższej intensywnej regeneracji. Słowem: zarówno po takich wydarzeniach, jak i przed warto zaplanować coś takiego, co ładuje baterie. Dla mnie są to np. spacery po lesie z psem.

AdN Jak postrzega Pani rolę lidera w obszarze profilaktyki zdrowotnej w miejscu pracy?

OG–S Myślę, że obowiązkiem lidera generalnie jest nie tyle samo dbanie o stan energetyczny pracowników, co motywowanie ich do tego, żeby byli świadomi tego, jak zużywają swoją energię i jak mogą zadbać o swój stan energetyczny. I dawanie dobrego przykładu w tym obszarze. Bo leadership zaczyna się tak naprawdę od nas samych i rozpoznawania własnych potrzeb, po to, by lepiej pracować i współpracować z innymi. Osoby, które pracują na deficycie energetycznym, nie tylko nieodpowiednio wykonują swoje obowiązki, lecz także czasami potrafią być toksyczne w pracy i kreować trudną i nieproduktywną energię w zespole.

AdN Świadomość w obszarze profilaktyki zdrowia wśród polskich firm wydaje się, również pod wpływem pandemii, wzrastać. Wiele organizacji stawia przy tym przede wszystkim na szkolenia - na sali, a podczas pandemii przede wszystkim wirtualne. Jakie miejsce widzi Pani dla bardziej zindywidualizowanych podejść, takie jak badanie poziomu stresu i stylu życia nuChapter?

OG–S Żeby nauczyć się czegoś nowego, a szczególnie żeby zmienić jakieś przyzwyczajenia, w moim odczuciu trzeba uczyć się tego przez doświadczenia. Samo słuchanie nie wystarczy. Jak wiemy, jest coś takiego jak “knowing-doing gap”. Innymi słowy: nie wystarczy o czymś wiedzieć, żeby to coś robić. Do tego, by coś stało się nawykiem, trzeba najpierw czegoś doświadczyć, później poddać to refleksji. Dopiero to pozwala nam uświadomić sobie potrzebę zmiany, zaprojektować, jak powinna wyglądać, a później wdrażać ją, sprawdzając jakie podejście sprawdza się najlepiej.
Badanie, które proponuje nuChapter, właśnie dokładnie takie eksperymentowanie ułatwia. Pokazuje, jak pewne zachowania w naszym życiu codziennym wpływają na nasz stan energetyczny i pomaga nam zaplanować krok po kroku mikrokroki, które – jak wiemy – najłatwiej wdrażać. To moim zdaniem jest zdecydowanie bardziej skuteczne niż webinaria, które są dostępne na YouTubie, jeśli tylko ktoś będzie zainteresowany. Jeśli ktoś chce wydać pieniądze na coś dobrego, to warto się nad tym zastanowić.
Jeśli chodzi tylko o „odfajkowanie”, pokazanie, że coś zrobiliśmy, zgadzam się, że taki webinar może być takim „odfajkowaniem”. Ale jeśli chodzi o konkretne wprowadzenie zmiany i rzeczywistą pomoc dla liderów, którzy – jak powiedzieliśmy – przez swoje działanie i role modelling mają bardzo duży stopień oddziaływania na innych, badanie nuChapter to zdecydowanie lepsza droga.

Pełną wersję tekstu znajdziesz na blogu nuChapter.