Surfing liderów w pandemii

Surfing liderów w pandemii autorstwa Witolda Kowalskiego, to jeden z trzech wyróżnionych przez Jacka Santorskiego esejów, w konkursie na tekst inspirowany panelem z jego udziałem, pt. "Jak wygrać przyszłość?", organizowanym przez Klub Inteligencji Biznesu i prowadzonym przez Sylwię Kołczyńską.

Mój ulubiony Klub Inteligencji Biznesu zorganizował bardzo ciekawe warsztaty online z profesorem Jackiem Santorskim, realizując z nawiązką postulat z drugiego słowa swojej nazwy: podnoszenie poziomu inteligencji członków na jeszcze wyższy poziom.

W czasie klubowych warsztatów, profesor Jacek Santorski wraz z dociekliwą prowadzącą Sylwią Kołczyńską, w opisie obecnej sytuacji na świecie przytoczyli analogię surferów pływających na fali dzięki, nie tylko elastyczności (resilience), ale też wytrzymałości (endurance), gdy powodów do optymizmu brakuje.
Jako, że sam od lat podaję przykład zmagań surferów z falami w pracy z klientami pozwolę sobie rozwinąć ten wątek w rozbudowanym artykule. Do tej pory, surferzy ze swoimi deskami mierzyli się z oceanicznymi falami dopływającymi do plaży. Gdy przychodziła wysoka fala (koniunktura), każdy z nich mógł z niej skorzystać, jedni jednak płynęli szybciej i z większą gracją niż inni. To firmy liderzy. Gdy przychodziła niska fala (dekoniunktura), posuwanie się naprzód wymagało lepszej techniki, którą liderzy mieli, a przeciętni surferzy nie. Ci pierwsi płynęli z falą, choć wolniej. Ci drudzy, stali w miejscu, albo prąd znosił ich na otwarte morze. O jakości lidera nie świadczy, więc to, że płynie na wysokiej fali, która przyszła bez jego zasługi, ale że wyprzedza na niej innych surferów.

Wyobraźmy sobie, że firma w postaci technologii, organizacji, systemy i procesy to deska surfera, a sam surfer to lider w towarzystwie załogi, która mieści się na firmowej desce. Na wodzie możemy spotkać deski wielkie, średnie i małe. Do tej pory do plaży dopływały fale o różnych rozmiarach, ale jednakowe dla wszystkich w danej branży. Niektóre perspektywiczne branże załapywały się na wielkie fale i rosły jak na drożdżach, inne zadowalały się kolejnymi, mniejszymi falami, które jednak były wystarczające, aby płynąć. Zdarzały się oczywiście spektakularne wywrotki, jak to w życiu poza surfingiem.

W czasach Covid coś się diametralnie zmieniło. Nagle branże, które były uznawane za pewne i perspektywiczne, typu turystyka czy gastronomia doświadczyły całkowitego zaniku fal, podczas gdy np. 500 metrów dalej, firmy innych branż mogły surfować na wielkich falach, ale tylko te do tego przygotowane. Byli też i tacy surferzy, którzy widzieli przed sobą wspaniałe fale, ale ani oni, ani ich deski nie były gotowe do utrzymania się na ich powierzchni.

Deski branż dotkniętych przez Covid nie miały szans przenieść się do obszaru z falami, gdyż nie łatwo zmienić branżę z dnia na dzień. Nawet, gdy była taka opcja, lokalne władze im tego zabroniły, gdyż zauważyły nowy typ rekinów po drodze, nawet nie wchodząc w dywagacje, czy żarłoczne czy w miarę bezpieczne. Nieważne było, czy surferzy tych desek byli znakomitymi czy słabymi liderami. Ślepy los sprawił, że jedyną ich opcją jest cierpliwe czekanie na powrót dużych fal, choć nikt nie wie, kiedy one przyjdą. Tu bardzo przydaje się wytrzymałość, która każe im trwać ze swoimi załogami na posterunku, ubrani w pianki, które ktoś dowiózł im z brzegu, w nadziei, że rekiny nie zdążą się nimi „zająć” przed nadejściem wymarzonej fali.

Inaczej jest w strefie wielkich fal. Nawet surferzy/ firmy o średnich umiejętnościach są w stanie się na nie załapać, choć nie płyną tak szybko, jak liderzy i częściej się wywracają, tracąc szansy rynkowe. Deska (technologia) sprzyja surferom. Połączenie surfera/lidera z właściwą deską to nowa recepta na sukces. Czasami deska umożliwia świadome zmniejszenie załogi na jej pokładzie przez np. automatyzację. Mniej sprawni menedżerowie zrzucają część załogi do wody, aby zmniejszyć balast na zbyt wolnej desce. Ci, co płyną, mogą poprawiać „w biegu” zarówno deskę jak i załogę. To ich przewaga na przyszłość. Ci, co tkwią w wodzie mogą tylko czekać i przygotowywać się mentalnie i strategicznie na powrót fal. Liderzy—surferzy, którzy stoją na swoich deskach na dużych falach lepiej widzą następne fale, fale nowych możliwości. Sukces mierzony jest tym na ilu wielkich falach, surfer z deską może się przejechać w danym okresie, będąc podziwianym przez wielbicieli i zarabiając pieniądze przy każdym spektakularnym surfie.

Obraz całościowy z plaży nie jest jednak optymistyczny. Nawet najlepsi surferzy na wielkich falach potrzebują tych, którzy tkwią w wodzie. Liderzy chcą podróżować, jeść w dobrych restauracjach, resetować się w fitness klubach i latać samolotem, aby zaoszczędzić czas. Po dniu surfingu wszyscy kiedyś wymieniali doświadczenia przy piwie i nie jest łatwo przejść teraz do porządku dziennego nad nieszczęściem innych (mniejszym popytem). Każdy z liderów—zwycięzców prosi opatrzność o powrót normalności, ale już ze swoją utrwaloną pozycją w nowej rzeczywistości.

Wielkość fal jest wymagająca. Nie każda deska z surferem zdoła mierzyć się z nimi w dłuższym okresie. Słaba deska może się rozpaść, a surfer stracić siły lub nerwy. Na plaży może dojść do zmniejszenia liczby surferów, szczególnie tych większych kosztem mniejszych. Dobra wiadomość jest taka, że fale ujawniają także braki wielkich desek, które mogą się rozpaść, jak kolos na glinianych nogach, choć w sytuacji przed-Covidowej ocean był tolerancyjny dla ich błędów.

Obecna sytuacja to wyzwanie dla liderów, którzy muszą troszczyć się o stabilność i szybkość deski i jednocześnie zadbać, aby nie upadło morale załogi na desce i tej, co została na pracy zdalnej w kwaterach przy plaży. Złożoność problemów wymaga wszechstronności surfera w rozwiązywaniu problemów „w biegu”, a jednocześnie trzymania głowy wysoko, aby dostrzegać strategiczne szanse i zagrożenia w postaci nowych fal na horyzoncie. Niestety jest taka opcja, że jedną z kolejnych fal, może za 30 lat, będzie tsunami, które zniesie wszystkich z powierzchni oceanu i tylko niektóre firmy wypłyną po nim na powierzchnię. Mam tu na myśli zmiany klimatyczne, wyczerpanie zasobów, katastrofę, która przyjdzie z kosmosu, czy wybuchowe pogłębienie nierówności społecznych.

A wracając do teraźniejszości, Klub Inteligencji Biznesu to jak kilkadziesiąt, a niedługo kilkaset małych desek i ich surferów, połączonych nicią kontaktów, która pomaga członkom przetrwać i rozwijać się, przekształcając buddyjski ból z powodu gniewu, chciwości i niewiedzy ludzkości w większy spokój, współpracę i zdobywanie nowej wiedzy.
Zapisujcie się i surfujmy razem!

Witold Kowalski to holistyczny konsultant i mentor biznesowy z ponad 20-letnim doświadczeniem jako CEO, w tym 13 lat w Nike Poland. Mentor w projektach innowacyjnych Komisji Europejskiej, Akademii Menedżera Innowacji PARP oraz Fundacji Liderek Biznesu, od 9 lat właściciel jednoosobowej firmy usług doradczych WK Profit Consulting oraz start-upu WK Travel Inspirations.

Nagranie spotkania pt. „Jak wygrać przyszłość”, którym inspirowany był esej znajdziesz klikając tutaj